czwartek, 27 października 2016

CZYM JEST DLA MNIE BLOG...

Tuż po diagnozie Matysa, kiedy w jednej chwili zawalił mi się świat szukałam miejsca, w którym mogłabym zatrzymać czas. Słowo „miejsce” oznacza tu, również wszystkich możliwych specjalistów zarówno tych od ciała jak i od duszy. Tak bardzo chciałam usłyszeć, że moje dziecko można wyleczyć, że chodziłam od drzwi do drzwi w nadziei, że ktoś, gdzieś da mi chociażby mały cień nadziei. Nikogo takiego jednak nie było….. Ostatecznie musiałam się zmierzyć z tą straszną rzeczywistością, że mój syn umiera i nikt nie jest w stanie mu pomoc….nikt z ludzi. Nie było zatem miejsca na ziemi gdzie mogłabym zatrzymać czas…

Wtedy zrodził się pomysł pisania pamiętnika, w którym zebrane zostaną wszystkie te chwile, o których chcę pamiętać zawsze. Ponieważ w tamtym czasie bardzo potrzebowałam wsparcia ludzi, zapadła decyzja o powstaniu bloga dostępnego dla oczu każdego czytelnika który ma wgląd do wirtualnej rzeczywistości. I tak się zaczęło….

Z czasem, kiedy nabrałam dość sił by z odwagą iść przed siebie…. dotarło do mnie, że chcę, aby ten mój blog był dla kogoś…. kto być może kiedyś, a być może już dziś mierzy się z tym samym co ja….żeby ten blog był komunikatem, że….z „wyrokiem” da się szczęśliwie żyć.

Jak długą drogę przeszłam do punktu w jakim teraz jestem wiem tylko ja. Niektórym wydaje się pewnie, że tak łatwo było zaakceptować fakty. Patrząc na mnie odnosi się wrażenie, że tej choroby nie ma, a my żyjemy jak normalna, zwykła rodzina. I żyjemy tak…i to jest prawda…. bo tego chcemy i o to walczymy. Cieszy mnie fakt, że nie spotykam się ze współczuciem innych, bo nigdy go nie potrzebowałam. Wsparcia tak, może nawet wysłuchania….ale nigdy…przenigdy współczucia. Nie uważam się za pokrzywdzoną przez los. Nie zastanawiam się dlaczego mnie to spotkało. Nie żyję przyszłością…chociaż mam jej świadomość. Żyję tu i teraz.

Blog jest zlepkiem moich myśli i emocji. Wydaje mi się, że jest to cała pozytywna część mojego „ja” w tej historii walki o piękne życie chorego dziecka. :). Moje myśli i emocje wyrażane na blogu są często nieco wyolbrzymiane i celowo podkręcane przez różne wzmacniające opisy sytuacji przymiotniki. Taki jest styl tego bloga. Taka jestem ja. Uwielbiam wyolbrzymiać i spostrzegać rzeczywistość inaczej niż większość ludzi jakich znam. Nie dbam o to żeby blog był rzetelnym przekazem suchych faktów z mojego życia więc może być tak, że niedźwiedź wcale nie był taki wielki (chociaż był :P) a Mati był mniej bohaterski niż się dumnej mamie zdawało. Może koń ciągnący wóz nad Morskim Okiem nie miał wcale intencji by mnie zabić, a deszcz w Dolinie Kościeliskiej może nie padał aż tak bardzo (chociaż lało jak z cebra :P). Może ciocia Ewelinka nie zerkała z zazdrością na „leniwych turystów” jadących nad Morskie Oko ;) :P. Może……

Dziękuję wszystkim, którzy śledzą tą naszą historię tu w sieci, bo dzięki temu mam wrażenie, że nawet na chwilę nie zostaję z tym wszystkim sama. Wiem, że jest wielu ludzi, którzy bardzo nam kibicują. Wiem, że są tacy, którzy naprawdę czekają na te bardziej lub mniej udane wpisy na bloga :). Czasem myślę, że mogłabym pisać częściej, ale nie wiem czy wtedy nie byłoby to coś wymuszonego i nie straciłoby tej spontaniczności wyrażania moich myśli :P. I nie wiem czy wtedy byłyby to te najważniejsze chwile, które chcę zatrzymać w pamięci……


2 komentarze: