Tuż po diagnozie Matysa, kiedy w jednej chwili zawalił mi się świat szukałam miejsca, w którym mogłabym zatrzymać czas. Słowo „miejsce”
oznacza tu, również wszystkich możliwych specjalistów zarówno tych od ciała jak
i od duszy. Tak bardzo chciałam usłyszeć, że moje dziecko można wyleczyć, że
chodziłam od drzwi do drzwi w nadziei, że ktoś, gdzieś da mi chociażby mały
cień nadziei. Nikogo takiego jednak nie było….. Ostatecznie musiałam się
zmierzyć z tą straszną rzeczywistością, że mój syn umiera i nikt nie jest w
stanie mu pomoc….nikt z ludzi. Nie było zatem miejsca na ziemi gdzie mogłabym
zatrzymać czas…
Wtedy zrodził się pomysł pisania pamiętnika, w którym
zebrane zostaną wszystkie te chwile, o których chcę pamiętać zawsze. Ponieważ w
tamtym czasie bardzo potrzebowałam wsparcia ludzi, zapadła decyzja o powstaniu
bloga dostępnego dla oczu każdego czytelnika który ma wgląd do wirtualnej
rzeczywistości. I tak się zaczęło….
Z czasem, kiedy nabrałam dość sił by z odwagą iść przed
siebie…. dotarło do mnie, że chcę, aby ten mój blog był dla kogoś…. kto być może
kiedyś, a być może już dziś mierzy się z tym samym co ja….żeby ten blog był
komunikatem, że….z „wyrokiem” da się szczęśliwie żyć.
Jak długą drogę przeszłam do punktu w jakim teraz jestem
wiem tylko ja. Niektórym wydaje się pewnie, że tak łatwo było zaakceptować
fakty. Patrząc na mnie odnosi się wrażenie, że tej choroby nie ma, a my żyjemy
jak normalna, zwykła rodzina. I żyjemy tak…i to jest prawda…. bo tego chcemy i
o to walczymy. Cieszy mnie fakt, że nie spotykam się ze współczuciem innych, bo
nigdy go nie potrzebowałam. Wsparcia tak, może nawet wysłuchania….ale nigdy…przenigdy
współczucia. Nie uważam się za pokrzywdzoną przez los. Nie zastanawiam się dlaczego
mnie to spotkało. Nie żyję przyszłością…chociaż mam jej świadomość. Żyję tu i
teraz.
Blog jest zlepkiem moich myśli i emocji. Wydaje mi się, że jest
to cała pozytywna część mojego „ja” w tej historii walki o piękne życie chorego
dziecka. :). Moje myśli i emocje wyrażane na blogu są często nieco
wyolbrzymiane i celowo podkręcane przez różne wzmacniające opisy sytuacji
przymiotniki. Taki jest styl tego bloga. Taka jestem ja. Uwielbiam wyolbrzymiać
i spostrzegać rzeczywistość inaczej niż większość ludzi jakich znam. Nie dbam o
to żeby blog był rzetelnym przekazem suchych faktów z mojego życia więc może
być tak, że niedźwiedź wcale nie był taki wielki (chociaż był :P) a Mati był
mniej bohaterski niż się dumnej mamie zdawało. Może koń ciągnący wóz nad
Morskim Okiem nie miał wcale intencji by mnie zabić, a deszcz w Dolinie Kościeliskiej
może nie padał aż tak bardzo (chociaż lało jak z cebra :P). Może ciocia Ewelinka
nie zerkała z zazdrością na „leniwych turystów” jadących nad Morskie Oko ;) :P.
Może……
Dziękuję wszystkim, którzy śledzą tą naszą historię tu w
sieci, bo dzięki temu mam wrażenie, że nawet na chwilę nie zostaję z tym
wszystkim sama. Wiem, że jest wielu ludzi, którzy bardzo nam kibicują. Wiem, że
są tacy, którzy naprawdę czekają na te bardziej lub mniej udane wpisy na bloga
:). Czasem myślę, że mogłabym pisać częściej, ale nie wiem czy wtedy nie byłoby
to coś wymuszonego i nie straciłoby tej spontaniczności wyrażania moich myśli
:P. I nie wiem czy wtedy byłyby to te najważniejsze chwile, które chcę
zatrzymać w pamięci……
I tak trzymaj. Bądź sobą bo jesteś wspaniała.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń