Kilka dni temu dowiedziałam się, że współpracownik mojego męża Marcin Kądzielawa zamierza w dniach 31.05 - 13.06.2014 przejść 500 km PO GÓRACH. Co więcej zamierza to zrobić nie tylko dla siebie, ale i dla naszego Mateuszka. Pierwsza myśl - jak to dobrze, że są jeszcze na świecie tacy ludzie, że chcą coś z siebie dawać innym i to zupełnie bezinteresownie. Nikt nie prosił Marcina o taki gest, a to, że to jego własna inicjatywa tym bardziej budzi mój podziw i wdzięczność. Druga myśl - no powaliło gościa :))))))))))), żeby tak 500 kilometrów, "z buta" :) a do tego pod górę....no i jeszcze z plecakiem.... by mi się chciało. Morze, plaża, płaski teren tak, ale góry......tego nie rozumiem, chociaż podziwiam :). Zresztą mój mąż też jest fanem gór i gdyby mógł pewnie by poszedł z Marcinem. Trzecia myśl - Mateuszek nigdy tego nie dokona... w sensie nie pójdzie w góry, choć może bardzo by chciał. Od czasu do czasu jedziemy gdzieś pochodzić po niskich pagórkach i wbrew pozorom nasze chore dziecko pięknie sobie radzi. Podczas gdy Maks (starszy brat Matysa) i Michał (młodszy brat Matysa) narzekają, że nóżki bolą, Mateusz zawsze dzielnie idzie do końca. Jeżeli już narzeka to nóżki naprawdę muszą go boleć.Zastanawiam się ilu rzeczy Mateusz w życiu nie zobaczy i nie zrobi z powodu choroby. I czasem jest mi trochę żal....ale zaraz potem uświadamiam sobie, że naszym celem nie jest ziemia i wszystko co na niej... lecz raj. Wierze mocno, że gdy Mateusz znajdzie się po drugiej stronie życia jego nogi i ręce nie będą chore a widoki jakie tam zobaczy będą piękniejsze od wszystkich widoków podziwianych przez nas tu na ziemi.
Marcin!
Dziękujemy i mocno Ci kibicujemy. Idź po górach z tym plecakiem jak lubisz :). Po drodze wspomnij Bogu o naszym dziecku. No bo w górach to bliżej nieba :))))))))))jakby nie patrzeć. Ja osobiście mam nadzieję, że jak dzieciaki będą zdrowe i nic nie stanie na przeszkodzie to wybierzemy się na sam koniec Twojej trasy by powitać Cię z Mateuszkiem :). I pamiętaj ....dobro powraca :). Zawsze podkreślałam to, że Bóg w naszym życiu zsyła nam od czasu do czasu Anioła, żeby jakoś to życie osłodzić i pokazać jak wygląda dobro w czystej postaci. Ja spotkałam w swoim życiu kilku, a Ty jesteś dla nas kolejnym. I uświadamiam sobie kolejny raz, że Bóg nas nigdy nie opuszcza, że trwa przy nas i niesie z nami każdy ciężar, że gdy będziemy potrzebować On postawi na naszej drodze ludzi o czystych, dobrych sercach....takich którzy będą chcieli tak zwyczajnie nam pomóc.
Zachęcam wszystkich z Tarnowa i okolic do wspólnej wędrówki z Marcinem, bo chociaż ja nie lubię, nie rozumiem i nie podzielam entuzjazmu :))))))))))))))) to zapewne jest wielu, którzy widza w tym coś więcej niż ciężki plecak i bolące nogi. Wszystkich chętnych odsyłam do źródła:
https://www.facebook.com/events/698435296854605/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz