niedziela, 10 maja 2015

EKSTREMALNIE Z DMD - otwarcie sezonu :) - Krynica - Góra Krzyżowa

Ostatnio brak czasu i sił przyczynił się do lekkiego zaniedbania owego bloga, ale "co się odwlecze to nie ucicze" czy jakoś tak.

Po długiej ziemie, za którą zdecydowanie nie przepadam :P przyszła wreszcie wiosna a z nią wzrost motywacji do podniesienia z kanapy cięższego o 3 kg (w stosunku do jesieni) :P zadu i udaniu się na jakiś mały rozgrzewający spacer.

Tym razem nie było żadnych protestów ze strony moich małych facetów, a wręcz dało się zauważyć entuzjazm związany z wyjściem w góry.

Padło na Krynicę Zdrój. Wyjechaliśmy dość późno. W Krynicy byliśmy dopiero około godziny 13.00. Plan był dość ambitny - Jaworzyna Krynicka. Niestety czas podejścia tak się nam wydłużył, że o powrocie na nogach z  nie mogło być mowy, bo najzwyczajniej w świecie zastała by nas na szlaku, ciemna i straszna noc. Wpadłam więc na pomysł, że z Jaworzyny zjedziemy kolejką gondolową. Ale jak sądzę mój czujny Anioł Stróż :) ostrzegł mnie w trakcie marszu żeby tak może sprawdzić w necie czy ta kolejka to w ogóle działa czy też nie. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że kolejka jest w remoncie. Oczywiście można to nazwać przypadkiem. Że niby taka myśl złota żeby sprawdzić, takie olśnienie pochodzące tylko ode mnie. Ja jednak sądzę, że w życiu nie ma przypadków i ostrzeżenie przyszło z góry :P i to nie z Jaworzyny :P :).

Zakrzyknęłam więc: zmiana planów!!!!!
Najgorsze było to, że przez ostatnie piętnaście minut zbiegaliśmy cały czas w dół, a owa zmiana planów wiązała się powrotem do miejsca, gdzie zejście w dół miało swój początek :P. Ciężko było przekonać towarzystwo żeby wróciło do punktu wyjścia zwłaszcza, że wszyscy mieli świadomość jakie podejście przed nami.

Ostatecznie zdobyliśmy niższy szczyt - Górę Krzyżową, ale tak sobie myślę, że na początek wystarczy, bo i tak wszyscy mieli serdecznie dość :). Zmęczeni, ale szczęśliwi dotarliśmy do Krynicy a następnie udaliśmy się w nagrodę :P do Nowego Sącza na najlepsiejsze lody świata :).

Jaworzynę Krynicką zostawimy sobie na raz następny....