niedziela, 31 lipca 2016

EKSTREMALNIE Z DMD - ZAKOPANE 2016

Pierwszy raz w historii naszej rodziny wybraliśmy się na wypoczynek w góry. Osiem dni to zdecydowanie za mało żeby zobaczyć wszystko co można tam zobaczyć, ale udało nam się zwiedzić chociaż odrobinę.

KASPROWY WIERCH

Już pierwszego dnia pobytu podnieśliśmy wysoko poprzeczkę zarówno sobie i dzieciakom, a szczególnie Matysowi. Byłam pełna obaw, a nawet można by rzec więcej, byłam totalnie negatywnie nastawiona do tej wyprawy. Po pierwsze dlatego, że trasa przebiegała cały czas pod górę, a po drugie, że za nic w świcie nie chciałam ryzykować spotkania z misiem :). Dzieciaki natomiast wyruszyły pełne niespożytych sił...tym chętniej, że w dół mieli jechać koleją linową :P. Grunt to dobra motywacja :). Wszystko było w porządku do czasu, aż jakiś miły pan poinformował mnie, że tam kawałek wyżej można sobie zobaczyć misia :). Zeszłam na zawał. Endomondo pokazało rekord prędkości i to jeszcze pod górę. Daniel natomiast postanowił zrobić owemu misiowi sesję fotograficzną i pomimo moich nalegań nie zamierzał biec za mną. Na szczęście miś wybrał kierunek przeciwny do tego w jakim się udawaliśmy. Cała wędrówka zajęła 5,5 godziny ( około 9 km) i myślę, że był to bardzo dobry czas. O dziwo nikt (oprócz mnie :P ) nie narzekał na trudy wędrówki. Mati totalnie na luzie wszedł na sam szczyt Kasprowego i kiedy czekaliśmy w kolejce żeby kupić bilety zjazdowe, znudzony czekaniem rozpłakał się i powiedział, że on już woli zejść niż tak stać tu i czekać :).

Jak dla mnie można mówić, że to przypadek, że choroba postępuje wolniej i stąd te możliwości naszego syna, można podważać.... czy w ogóle jest chory :) i takie głosy słyszałam, bo przecież to niemożliwe, żeby dziecko DMD chodziło tyle kilometrów po górach :), a już dziecko, które ma prawie 9 lat...nie ma takiej opcji :). A jednak. Mateusz zdobył więcej szczytów niż niejeden dorosły człowiek. A wszystko dzięki ogromnej łasce Boga. Wiem, że wielu się z tym nie zgodzi i wielu będzie szukać wyjaśnień tzw. logicznych. Dla mnie ta kwestia jest oczywista.


MATI NA KASPROWYM WIERCHU


   NA SZLAKU





MIŚ!!!!






DOLINA BIAŁEGO

Kolejnym celem naszego pobytu stała się Dolina Białego. Miałam cichą nadzieję, że nie ma tam niedźwiedzi, ale szybko pewna pani w sklepie wyjaśniła mi, że nie dalej jak tydzień temu widziano na szlaku jednego i że obok sklepu często widzi ślady, czyli misie są w okolicy i mają się dobrze. Spacer miał być krótki i niezbyt męczący. Szybko okazało się, że to nie spacer, ale wyprawa :). Po przejściu krótkiego odcinka niczym z Doliny Kościeliskiej ( miałam nadzieję, że tak będzie do końca :P ;) ) szlak zaczął piąć się mocno w górę, a błoto nie ułatwiało wspinaczki. Widoki jak zwykle piękne, tak mi się przynajmniej wydaje, bo zamiast je podziwiać.....wypatrywałam i nasłuchiwałam niedźwiedzia, który tym razem nie zaszczycił nas swoją obecnością. Krótki spacer zamienił się w 11km wędrówkę. Dodać muszę w tym miejscu, że Kubuś...nasz 3,5 latek całą trasę przeszedł na własnych nogach. Istnieje nadzieja, że już wkrótce nosidło nie będzie potrzebne :) :) :)









DOLINA KOŚCIELISKA

Następnie w planach mieliśmy  Dolinę Kościeliską i przejście nad staw znajdujący się 30 minut od schroniska na Hali Ornak. Niestety burza pokrzyżowała nam plany. Po niespełna 2 kilometrach musieliśmy zawrócić gdyż złapała nas taka ulewa, że nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Wszystko, dosłownie wszystko u wszystkich było mokre, ale za to było mega wesoło  :).





Po każdym wysiłku na uczestników wypraw czekały liczne atrakcję, których w Zakopanem nie brakuje. Jeszcze bank okraść i można się dobrze bawić ;). Odwiedziliśmy Aqua Park Zakopane i Terma Bania. Pierwsze z czystym sumieniem polecam najlepiej w godzinach porannych lub późnych wieczornych, drugie niby też fajne, ale ludzi tyle, że trudno wygospodarować miejsce żeby "pupę" zmieścić w basenie :))). Natomiast tuż obok Term w Białce Tatrzańskiej znajduje się rewelacyjny plac zabaw, gdzie dzieciaki przyjemnie spędziły czas. Nie mogło się obyć bez wyjazdu na Gubałówkę. Tam na szczycie czekało na nas saneczkowe szaleństwo. Polecam wszystkim. Tor długości 700m. Mega zabawa i mega szybkość ;). 

                               
                             PLAC ZABAW TERMA BANIA W BIAŁCE TATRZAŃSKIEJ












TERMA BANIA

KOLEJKĄ NA GUBAŁÓWKĘ



KOLEJKA GRAWITACYJNA - DLA MNIE TOR SANECZKOWY :P


I wiele........... wiele innych...... :)))))). 

Jestem dumna z Mateusza. Jestem bardzo dumna. Gdy widzę jak idzie po górach, to mam wrażenie, że nie nie ma dla niego nic niemożliwego. Chwała Panu!!!!























TURNUS REHABLITACYJNY - MIELNO 2016



W czerwcu dane nam było uczestniczyć w kolejnym turnusie rehabilitacyjnym w Mielnie. Tradycyjnie już rehabilitację Matysa oddaliśmy w ręce niezastąpionego Pana Andrzeja, który chociaż nie pracuje już w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, na prośbę Pana Marcina - kierownika rehabilitacji, specjalnie dla Mateusza dojeżdżał z Koszalina żeby ćwiczyć z Matim :). Nie wyobrażam sobie żeby rehabilitacją Mateusza na turnusie mógł zająć się ktoś inny :) 

Jak zwykle (w tym miejscu) czas upłynął nam na słodkim leniuchowaniu połączonym z intensywną rehabilitacją. Pogoda dopisała i pomimo, że był to czerwiec, wszyscy moi mężczyźni odważnie korzystali z kąpieli w mrożącym krew w żyłach (dosłownie :) ) Bałtyku. 















REHABILITACJA I CUDOWNY PAN ANDRZEJ :)